7 lutego
Nadszedł dzień 7 lutego - niestety nie mogłam odwiedzić w tym dniu gminy, dlatego wybrałam się tam dzisiaj... Nie sama - z przyszłą teściową...
Najpierw zaświadczenie dotyczące przyłącza wodociągowego... Pan "kompetentny" oświadczył, że "jeszcze nie zrobił tego (), a teraz jest na urlopie, ale jutro kogoś podpyta i wypisze papier". Powiedział, żeby zostawić wszystkie dokumenty w sekretariacie gminy i on dołączy zaświadczenie osobiście. Oby jak najszybciej!
Jeśli chodzi o wypełnienie wniosku... chciałyśmy się kogoś poradzić. Niestety Pani od wydawania warunków... była akurat w terenie, a w gminie taka kolejka, jak za czasów PRL-u. Czekamy... W końcu ktoś zaproponował, żebyśmy zapukały do pokoju obok - tam siedzi Pan W. i on napewno nam pomoże.
Puk, Puk...
Pan W. pracuje w Urzędzie z powołania, a nie jak większość z konieczności. Od razu i bez kręcenia nosem zabrał się do sprawdzania wszystkich papierów i do wypełniania wniosku. Wytłumaczył wszystko jak należy, podpowiedział jak umieścić budynki na mapce, co i gdzie wpisać, dodał, że brakuje nam jeszcze papieru odnośnie wywozu odpadów, itp. Na każde nasze pytanie odpowiadał ze stoickim spokojem i uśmiechem na ustach. A na koniec powiedział, że "dobre słowo wystarczy". "ANIOŁ" nie urzędnik... Architekt za wszystkie papierki życzy sobie 200-300 zł. A tu... Oby więcej takich osób, nie tylko w gminie, ale we wszystkich urzędach. Byłam naprawdę mile zaskoczona, zresztą nie tylko ja.
Jeżeli chodzi o wywóz odpadów, to firma znajduje się w pobliżu Urzędu, więc wszystko udało załatwić się od razu. Złożyłyśmy dokumenty w sekretariacie, zaświadczenie dotyczące przyłącza wodociągowego ma być dostarczone, czekamy... Miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie "jak po maśle" i warunki zostaną wydane szybciutko. Chociaż po rozmowie z osobą ubiegającą się o taką decyzję, która czeka już 7! miesięcy , trochę się przeraziłam. Wierzę jednak, że się uda!